wtorek, 11 lutego 2014

Prolog .

Dzień dobry czytający! Postanowiłam że prolog będzie z 3/4 składał się z wprowadzenia w życie rodziny Tomlinson'ów, którzy mają bardzo duże znaczenie w opowiadaniu.Jeśli macie do mnie jakieś sugestie, piszcie w komentarzach. Wątpię, że będę korzystać z komputera w następnych dniach, więc rozdział będzie prawdopodobnie w piątek. Miłego czytania!
                                       *PERSPEKTYWA LOTTIE*
Obudziła się w swoim spokoju, co normalnym wydawało się zwyczajne. Ale nie dla niej. Często budziła się gdzieś w kuchni albo na kanapie. Zegar stojący na jej szafce wskazywał 8:06.Szkołę miała na 9:20. Autobus na 9:13.
-No to czas rozpocząć kolejny dzień- powiedziała Lottie i wstała z łóżka. Miała 14 lat.Dziś, oficjalnie kończyła 14 lat. Poszła do łazienki, przemyła twarz Carex'em i umyła zęby . Wzięła szybki prysznic, z  resztą  samą zimną wodą.Poszła  z powrotem do pokoju i ubrała ciasne , podniszczone na kolanach jej ulubione rurki i luźną bordową bluzkę. Zeszła na dół do kuchni i przygotowała dwa omlety- jeden mniejszy i jeden większy. Mniejszy dla siebie a większy dla jej mamy. Jej mama zwykle budziła się pół godziny przed jej wyjściem do szkoły. Spojrzała na zegarek w kuchni który stał na stole. 8:37. Idealnie. Wzięła kubek z ciepłą herbatą którą przygotowała wcześniej . Jej rodzicielka od kilku tygodni nie czuła się najlepiej.Jednak nie chciała jej powiedzieć co jej jest. Lottie rozumiała to, chociaż się o nią martwiła.
Widząc mamę powoli otwierającą oczy uśmiechnęła się delikatnie.
-Dzień Dobry Kochanie - odezwała się jej mama - Jak ci się spało?Ja miałam bardzo dziwny sen. Ale to opowiem ci później. Ojejku, widzę że, zrobiłaś dla mnie śniadanie! Naprawdę , nie musiałaś się trudzić córeczko.Bardzo Ci dziękuję. - powiedziała jej mama i uśmiechnęła się szeroko.
-Wiem mamo, ale pomyślałam żeby ci tak zrobić prezent na imieniny.-powiedziała Lottie i odwzajemniła uśmiech.- Mi spało się całkiem dobrze. Dziś też będziesz leżeć w łóżku?-powiedziała do mamy.
-Och, nie, pomyślałam że, dziś pójdę normalnie do pracy.- odezwała się jej mama.
-Ale fajnie!- Lottie podskoczyła z radości- Fajnie  że, czujesz się lepiej!- Lottie naprawdę bardzo się cieszyła. Z każdym dniem martwiła się coraz bardziej że to jakaś poważna choroba.
Lottie spojrzała na zegarek - 9 : 02. Szybko pomaszerowała do pokoju wzięła torbę, słuchawki , bilet i klucze i zeszła na dół. Założyła swoje białe convers'y  i wyszła z mieszkania.Razem z jej mamą mieszkały w bloku. Opuścił ją dobry nastrój ponieważ dobrze wiedziała że, to co ją czeka na osiedlu wcale nie jest dobre.
                           *PERSPEKTYWA PANI TOMLINSON*
Ach, gdyby to było takie proste wytłumaczyć Lottie co ze mną jest. Wiem że, jest jej ciężko żyć w takiej niepewności, ale nie chce jej obarczać dodatkowymi smutkami odkąd Louis..Nieważne.Musi jej powiedzieć. Prędzej czy później by się dowiedziała, a gdyby dowiedziała się za późno obarczałaby się odpowiedzialnością za to.Dobrze, że zrobiła jej śniadanie bo zupełnie nie miała siły na nic. Ale nie może ciągle siedzieć w domu. Ona i Lottie potrzebują pieniędzy na życie.Poszła do łazienki , wzięła szybki prysznic, ubrała się i zabrała się za pałaszowanie. Och, jak jej córka dobrze gotowała! Byłaby świetną kucharką. Ale jednak pani Tomlinson miała nadzieję że jej dziecko będzie chciało osiągnąć coś więcej. Oczywiście jeśli Lottie będzie chciała zostać kucharką nie ma nic przeciwko.Zawsze będzie kochać swoją Lottie. Wzięła swoją torebkę, komórkę i klucze, założyła buty i wsiadła do samochodu.Pracowała jako pielęgniarka w szpitalu świętego Franciszka.
                                * PERSPEKTYWA LOTTIE*
Włożyła słuchawki i próbując poprawić włączyła swoją ulubioną piosenkę Austina Mahone'a - Mmm Yeah (http://www.youtube.com/watch?v=XwUDjWWj13A).Powoli maszerowała między blokami na osiedlu zmierzając do szkoły jednak coś jej przeszkodziło.A raczej ktoś. W liczbie mnogiej.
-Tomlinson! Mieliśmy umowę , prawda? - powiedział wysoki umięśnony blondyn w tatuażach z włosami postawionymi na żelu.
-Owszem Devine, mieliśmy. Co z tego?-zapytała Lottie z nutą znużenia.
-Słuchaj, jeśli myślisz że, będziesz tak się ze mną bawić.
-Sorry Josh, śpieszę się do szkoły. Pogadamy później. -powiedziała Lottie z zamiarem wyminięcia chłopaka.
-O nie! Nigdzie stąd nie idziesz, Tomlinson- warknął Josh i złapał ją za nadgarstek przyciągając do siebie.
-Mówiłem Ci, że , masz spłacać długi po twoim braciszku? Właśnie. Jeśli nie będziesz tego robić, twojej kochaniutkiej mamuśce może coś się stać- powiedział chłopak a jego koledzy zaśmiali się szyderczo.-Chłopaki , spadać stąd. - powiedział Josh.
Ale..-odezwał się jeden z nich.
-Spierdalać stąd kurwa powiedziałem! - wybuchnął chłopak z blond włosami na żelu.
-Słuchaj Devine. Jak do chuja mam ci spłacać te długi, skoro nie mam pieniędzy!?-zapytała Lottie.
-Och, nikt tu nie mówił o pieniądzach..-uśmiechnął się cynicznie Josh-Co powiesz na oddanie długów w naturze? Mój starszy braciszek chyba się nie obrazi...-powiedział Josh, po czym naparł na nią ustami.
O dziwo Lottie nie odepchnęła Josha. A gdyby nawet spróbowała, nie mogłaby.Był za silny.
                               **PERSPEKTYWA GENEVIEVE**
Jadła właśnie śniadanie pisząc z Viol, kiedy ojciec odezwał się zza The Timesa .
-Słońce , nauczyłaś się na dzisiejszy test z biologii? Pamiętaj, zależy mi na twojej przyszłości. No i oczywiście zależy mi na tym, żebyś pokazała że..-Gen mu przerwała .
-Że, rodzina Compostera jest niezwyciężona. Tak tato, wszystko umiem.-powiedziała dokańczając za ojca Gen.
-Dokładnie.Jest już 9:13, podwiozę Cię, choć.-powiedział jej ojciec. Ona oczywiście wiedziała że, to nie ojciec ją podwiezie.To jeden z tych dryblasów- ochroniarzy. Cóż, co tu dużo mówić, była kolumbijką, mieszkała z ojcem w wielkiej posiadłości, z basenem , wielkim ogrodem , a w garażu stało kilka Lamborgini, ale wcale tego nie lubiła. No, może trochę. Ale i tak trochę smucił ją brak bliskości ukochanej matki , która zmarła rok temu.Było jej bardzo ciężko. Maria- jej matka, była wspaniała, zwierzała się jej a ona dochowywała sekretów. Ojciec- surowy, ale opiekuńczy i kochający, nieczęsto okazywał drugie oblicze od jej śmierci.Jeden z dryblasów złapał ją za ramię i prowadził do samochodu.
-Puść, chyba nic mi się nie stanie na moim własnym podwórku.-powiedziała po hiszpańsku do barczystego mężczyzny wchodząc do czarnego mercedesa o przyciemnianych szybach.
   -Takie procedury- odpowiedział mężczyzna również po hiszpańsku.
Po około 10 minutach Gen znalazła się w szkole.Podeszła do swojej szafki i wyjęła torbę. Wsadziła do niej długopis, ołówek, gumkę i korektor, książki do historii, matematyki i angielskiego. Poszła pod salę 136, salę od biologii. Pod salą czekała na nią Viol,która podejrzanie się uśmiechała.
-Co się tak szczerzysz?-zapytała zdziwiona zachowaniem przyjaciółki dziewczyna.
-Dostanę 5 z biologii!-wykrzyknęła radośnie Violett.
-Jak to? Przecież ta stara dupa się na ciebie uwzięła.Zawsze gdy się uczysz na szóstkę, dostajesz czwórkę z minusem.-powiedziała jeszcze bardziej zdziwiona Gen.
-Mamy nowego nauczyciela!I to jest ciacho..-Viol poruszała ostentacyjnie brwiami.-Normalnie super, nie?-zapytała rozradowana dziewczyna. Gen wiedziała, że ta radosna dusza układa sobie w głowie plan uwiedzenia nowego nauczyciela.
-Nie liczyłabym na to że,ten koleś będzie chciał się spotkać- powiedziała patrząc się na  chłopaka idącego korytarzem.Za to ona popatrzyła na Gen tym wzrokiem : Co ty do mnie mówisz?
-Dlaczego niby? -zapytała ujmując ręce w talii.
-Ponieważ to jest mój dawny sąsiad z Kolumbii i jest gejem.
-Skąd to wiesz?-spytała zaciekawiona Viol.
-Bo kiedyś się "kolegowaliśmy".-powiedziała Gen zaspokajając ciekawość mniej już rozradowanej dziewczyny.Widziała że, chłopak bardzo się jej spodobał, ale przecież, Viol co chwila wypatruje sobie jakiegoś nowego kolesia do podrywu.
-Uczyłaś się na sprawdzian?-zapytała Violett.
-Viol,nie wygłupiaj się, wiesz, że zawsze się uczę.
**Z PERSPEKTYWY VIOLETT**
-No dobrze klaso,macie godzinę.Zaczynajcie.-powiedział młody profesor od biologii.
Viol w ogóle się nie stresowała. Uczyła się wczoraj prawie trzy godziny na ten sprawdzian. Da radę.Viol była, owszem, specjalistką od łamania chłopięcych serc, imprezowiczką , a od czasu udało jej się upić w trupa,ale nauki nie zaniedbywała.Zależało jej  na jej przyszłości, zarówno jak i na przyszłości jej prawdopodobnych dzieci. A jeśli nie będzie miała dzieci, to przynajmniej dla życia w dostatku. Była w środku sprawdzianu, ale coś jej przeszkodziło w dalszym jego kontynuowaniu. A mianowicie ktoś.
 -O, Pan Payne.Znakomicie, że zdecydował się pan do nas dołączyć.Jeśli się pan pośpieszy , zdąży pan napisać sprawdzian.Pan Payne- jak nazwał chłopaka młody profesor, był chyba nowym uczniem Liceum Heystone, ponieważ go nigdy wcześniej nie widziała. A nie zauważyć go nie mogła, bowiem zwracała uwagę na każdego przystojniejszego chłopaka na korytarzu. A "pan Payne" właśnie takim był.
-Panie profesorze, skończyłam.-Viol podniosła rękę.
-Dobrze, panno Grey, proszę zostać z nami do końca lekcji.Zostało jeszcze tylko 10 minut.
W czasie oczekiwania do zakończenia lekcji biologii, Violett mogła przyjrzeć się "panu Paynowi".
Był przystojnym, wysokim, umięśnionym brązowowłosym, ciachem. C-i-a-c-h-e-m. Brązowookim.Violett, podczas przyglądania się nowemu uczniowi, zauważyła, że ma dobry styl. Szaro-czarne "przetarte" fabrycznie rurki, czarna koszulka opinająca jego mięśnie, skórana kurtka,włosy odpowiednio obcięte, postawione na żelu. Czarne martensy.Typowy badboy. Violett lubi badboy'ów.
 
  Dzieeeeeń Dobry! Mam nadzieję , że , prolog was zaciekawił! Jeśli macie jakieś sugestie, komentujcie,jeśli chcecie być na bieżąco, obserwujcie!
Kocham was,
xoxo, Paulina.
Bye! 

 
                           
  

poniedziałek, 10 lutego 2014

Obsada.





                                               

                                                 
                                                      (Dziewczyna z Google X l.Genevieve de la Copmosetra 17 l.)
                                                       

                                          (Lottie Tomlinson 14l. jako Lottie Tomlinson 14.l)

                                           

                                          (Louis Tomlinson 22 l. jako Louis Tomlinson 20 l.)
                                               
                                                   
                                                                   
                                                (Niall Horan 20 l. jako Niall Horan 20 l.)
                                                   
                                               (Liam Payne 20 l. jako Liam Payne 20 l.)
                                             
                                                   
                                            (Harry Styles 20 l. jako Harry Styles 20 l.)

(Josh Devine 24 l. jako Josh Devine 19 l.)

                                                   
                                                         
                                                  (Ashley Benson 24 l. jako Violette Grey* 17 l.)
                                         
*Grey z powodu moich koleżanek które czytają wszystkie części 50 Twarzy Greya ^^
**Genevieve jest kolumbijką , stąd nazwisko.
Mam nadzieję że obsada wam się spodobała i przewiduję że Całość prologu dodam w piątek. 
;) Hope u like it! xx
                                                 

sobota, 8 lutego 2014

Prolog. (Przedsmak)



(Przedsmak)
                                       *PERSPEKTYWA LOTTIE*
Obudziła się w swoim spokoju, co normalnym wydawało się zwyczajne. Ale nie dla niej. Często budziła się gdzieś w kuchni albo na kanapie. Zegar stojący na jej szafce wskazywał 8:06.Szkołę miała na 9:20. Autobus na 9:13.
-No to czas rozpocząć kolejny dzień- powiedziała Lottie i wstała z łóżka. Miała 14 lat.Dziś, oficjalnie kończyła 14 lat. Poszła do łazienki, przemyła twarz Carexem i umyła zęby . Wzięła szybki prysznic, z  resztą  samą zimną wodą.Poszła  z powrotem do pokoju i ubrała ciasne , podniszczone na kolanach jej ulubione rurki i luźną bordową bluzkę. Zeszła na dół do kuchni i przygotowała dwa omlety- jeden mniejszy i jeden większy. Mniejszy dla siebie a większy dla jej mamy. Jej mama zwykle budziła się pół godziny przed jej wyjściem do szkoły. Spojrzała na zegarek w kuchni który stał na stole. 8:37. Idealnie. Wzięła kubek z ciepłą herbatą którą przygotowała wcześniej . Jej rodzicielka od kilku tygodni nie czuła się najlepiej.Jednak nie chciała jej powiedzieć co jej jest. Lottie rozumiała to, chociaż się o nią martwiła.
Widząc mamę powoli otwierającą oczy uśmiechnęła się delikatnie.